piątek, 12 listopada 2010

*Rozdział Drugi*

Odłożyłam książkę i telefon. Głowa mnie bolała od ciągłego czytania i słuchania muzyki, choć te dwie rzeczy kochałam. Ale, jak wiadomo - co za dużo to nie zdrowo.
Popatrzyłam w okno. Już nie było widać drzew, które się goniły, tylko budynki i świecące napisy. Już byłam w Los Angeles i poczułam motylki w brzuchu. To było dziwne uczucie.
Saul miał na mnie czekać na dworcu. Byłam tak strasznie szczęśliwa... po czterech latach w końcu spotkam Saula. Mojego najlepszego przyjaciela. Wyobrażałam sobie, jak wygląda. Lecz nic nie przychodziło mi do głowy. Po tak męczącej podróży w głowie miałam zupełną pustkę.
Gdy pociąg się zatrzymał aż podskoczyłam. Przeczesałam palcami moje długie, gęste, rude włosy i chwyciłam bagaż.
Byłam cały czas uśmiechnięta, dlatego musiałam wyglądać głupio. Wyróżniałam się spośród ponurych twarzy i beznamiętnych oczu patrzących ironicznie na cały świat.
W końcu.
Zobaczyłam go.
Moje oczy wyglądały jak spodki.
Włosy miał trochę dłuższe, które były ułożone w nieładzie i opadające na jego czarne oczy. z nich wystawał tylko kawałek nosa i pełne, różowe usta. Miał białą, rozpiętą koszulę, na nią zarzuconą skórzaną kurtkę i skórzane spodnie, które opinały jego szczupłe nogi, a na stopach kowbojki.
-Katy?-spytał niskim, męskim głosem. To przygniotło mnie do ziemi jak dwu tonowy głaz.
-Ta-ak-k.-wybełkotałam.
Przyjrzałam mu się uważniej. Też był poruszony i zdziwiony moim widokiem.
Miałam luźną, czarną koszulę z białym napisem ,,FUCK'' , skórzaną kurtkę, obcisłe, obdarte, czarne jeansy, kowbojki i długie, rude, puszyste włosy, a z rana przejechałam po oczach mascarą i czarną kredką do oczu.
Wzięłam głęboki wdech i wraz z ciężką walizą ruszyłam w jego stronę. Kółka powoli stukały o nierówny beton, tak jak moje kowbojki. Poczułam, że łza kręci mi się w oku, aż w końcu poczułam ją. Była gorąca i spływała po moim zimnym policzku.
Saul zauważył to i podszedł do mnie, biorąc w dłoń moją walizkę. Nasze dłonie spotkały się, a od jego dłoni biło ciepło.
Spojrzeliśmy sobie w oczy, a Saul się do mnie uśmiechnął.
-Czemu nie zadzwoniłeś?-spytałam z wyrzutem, gdy jego umięśniona ręka niosła mój bagaż.
-Wiesz. chciałem Ci zrobić niespodziankę.-spojrzał na mnie z ukosa, uśmiechając się.
-Oooooh, tak jak kiedyś, gdy mieliśmy po jedenaście lat i na urodziny dałeś mi dżdżownicę w pudełku!-krzyknęłam żartobliwie. To była prawda.
Przypomniałam sobie, jak on się śmiał, a ja piszczałam z obrzydzenia.
-Wiesz, miałem zamiar dać ci taki prezent, ale zrezygnowałem, bo teraz mogłabyś mi ją rzucić na twarz.
-Jej. Nostradamus.
Zaczęliśmy się śmiać. Brakowało mi go, a teraz czułam, że wypełnił wielka pustkę w moim sercu.
-Ale nie, serio, w domu mam dla ciebie prezent.-uśmiechnął się, wyjmując papierosa z paczki i zapalając zapałką.-Chcesz? -spytał.
-Slash, ty palisz?-spytałam zdziwiona.-Mamy tylko siedemnaście lat.
-Mam znajomości.-mrugnął do mnie i przygryzł papierosa swoimi śnieżnobiałymi zębami.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
-To tu? - spytałam, spoglądając na stary, brudny, biały domek z niebieskimi zasłonkami w kratę.
-Tak. Widzę, że pamięć cię nie zawodzi.-poklepał mnie po głowie, położył torbę i mocno przytulił.
-Tak dawno cię nie widziałem...-powiedział lekko stłumionym głosem.
Stałam jak słup soli, po czym również go objęłam.
to jest tak jakby rozłączyć papużki nierozłączki na 4 lata. Stęskniłam się z anim jak nigdy w życiu za żadną osobą.
-Ja ciebie też. Cieszę się, że tu przyjechałam.-poczułam jego zapach. Miętę i dym papierosowy.
Delikatnie wysunęłam się z jego objęć.
-Może wejdźmy? Strasznie mi zimno...-dotknął zewnętrzną stroną dłoni mój policzek.
-Jesteś lodowata! Choć, babcia pewnie przygotowała gorącą czekoladę.
Uśmiechnęłam się promiennie.
Gdy otworzył drewniane, odrapane drzwi, które skrzypiały z każdym ruchem, zobaczyłam śliczny, przytulny domek.
Po lewej stronie znajdowały się schody, prowadzące na górę zrobione z jasnego drewna, tak jak podłoga, na której znajdował się zielony dywan. Po prawej stronie znajdowała się kuchnia z której dobiegał zapach czekolady, a na wprost na końcu domu znajdował się pokój jego babci. Na górze zaś, co pamiętałam z mojego dzieciństwa, mieszczą się dwa pokoje i łazienka. Jeden pokój zawsze był pusty. Pewnie go zajmę.
-Katy? Idź do kuchni. Zaraz przyjdę, tylko zaniosę ci tą torbę na górę.
Przytaknęłam i weszłam do kuchni. Stolik z drewna stał po środku z trzema różnymi krzesłami, a za nim znajdował się różowy blat i różowa kuchenka wraz ze srebrną lodówką. Przy stole siedziała babcia w okrągłych okularkach, wysoko spiętym koku, różowym szalu i niebiesko-białej luźnej babcinej sukience.
-Katy!-uśmiechnęła się do mnie i podała kubek gorącej czekolady. Objęłam go dłońmi, by się ogrzać i westchnęłam. W końcu tu byłam i miałam święty spokój.
-Więc, co tam u ciebie? Widziałam jak Slash cię przytula. Przez te cztery lata cały czas o tobie mówił. Jesteście jak bliźnięta i chyba właśnie dlatego.
Uśmiechnęłam się do niej ciepło. Nienawidziłam rozmawiać. Ale dla niej mogłam to zrobić. Zresztą i tak ona cały czas gadała i gadała a ja jej tylko słuchałam i przytakiwałam głową.
-Nie będę cię męczyć-machnęła pomarszczoną, starczą ręką.-Idź do niego. Da ci twój prezent.
Grzecznie podziękowałam za czekoladę i ruszyłam na górę. Otworzyłam drzwi swojego pokoju.
Na środku stało ciemnodrewniane łóżko z fioletową pościelą, ściany były również fioletowe, a w rogu stało biurko z komputerem i paroma książkami. Obok łózka stała półka nocna z małą lampką, a dalej pod ścianą szafa. Na łóżku leżało duże, podłużne pudełko w kształcie prostokąta,a obok niego siedział Saul.
-Jak tu ślicznie...-szepnęłam, powoli wchodząc do pokoju i rozkoszując się zapachem drzew, który pewnie został wypryskany ze specjalnego sprayu.
-Cieszę się. Sam tu remontowałem.-spojrzałam na niego. Remontował dla mnie pokój? To było... słodkie.
-Dziękuję.-mrugnęłam do niego i usiadłam na łóżku po jego prawej stronie.
-A to co?-wskazałam na czarne pudło obwiązane starannie czerwoną wstążką.
-Otwórz a się dowiesz.-uśmiechnął się.
Wzruszyłam ramionami i delikatnie otworzyłam pudło.
dy zobaczyłam co tam jest, przyłożyłam dłoń do ust.
Leżała tam piękna czarna klasyczna gitara. Nie wiedziałam, skąd wiedział, że taką chcę. To była jedyna rzecz, o której mu nie wspomniałam..
-Skąd wiedziałeś?-spytałam zadowolona, wyjmując gitarę z pudła i kładąc ją na kolanach, grając parę nut.
-Wiesz... sam lubię, ba, wprost kocham grać na gitarach. Miałem nadzieję, ze ci się spodoba.
Odłożyłam gitarę delikatnie na poduszkę i mocno uściskałam Slasha.
-To wszystko dla mnie?-szepnęłam wzruszona, wtulając głowę w jego burzę włosów.-Dziękuję...
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Olu (Szalona Drwalico xD) : Dziękuję ci za to, że mnie wspierasz i zawsze ze mną jesteś nawet w najgorszej chwili i nawet wtedy kiedy wszyscy maja mnie dość :D Kocham cię a to notka dla Ciebie :*

3 komentarze:

  1. Super opowiadania ;D
    Wciągnęłam się ^^
    Nie bój się i pisz dalej, bo ja czekam ^.^
    <333
    Aga ; *

    OdpowiedzUsuń
  2. hmm... widzę, że sporo zaciągnęłaś ode mnie, ale cieszę się, że nie prowadzisz bohaterów w sposób, w jaki ja ich poprowadziłam :) mam nadzieję, że nie dojdzie między nimi do romansu, bo to zburzyłoby mój idealny obraz tego opowiadania.
    przede wszystkim popracuj nad opisami - świetnie się to czyta z klimatyczną muzyką, ale bez niej ciężko wczuć się w klimat. opisuj, baw się wizjami i wyglądem świata bohaterów. to twoje opowiadanie i przekaż mi dokładnie wizję tego, co sama widzisz :) spróbuj też oczyścić tekst z błędów interpunkcyjnych i merytorycznych :) zaczyna się dobrze i jestem mile zaskoczona twoim poziomem i wyobraźnią. pracuj dalej :)

    pozdrawiam ciepło - insomniaof
    Anna

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo serdecznie Wam dziękuję, a Tobie insomniaof szczególnie za rady. Będę się starać. Nie, nie będzie romansu, będą przyjaciółmi :) Takie komentarze napędzają mnie do nowych rozdziałów. Jeszcze raz dziękuję i całuję. :*
    Marta

    OdpowiedzUsuń